01. The Dark Secret
02. Unholy Warcry
03. Never Forgotten Heroes
04. Elgard's Green Valleys
05. The Magic Of The Wizards Dream
06. Erian's Mystical Rhymes
07. The Last Angels' Call
08. Dragonland‘s Rivers
09. Sacred Power Of Raging Winds
10. Guardiani Del Destino
11. Shadows Of Death
12. Nightfall On The Grey Mountains



Tak, to dzisiaj! Włosi spod szyldu Rhapsody wydają swój szósty studyjny album. Wiele osób czekało na to wydarzenie ze zniecierpliwieniem przez kilka miesięcy. Na początku września, jako przedsmak pojawiła się Ep-ka zatytułowana "The Dark Secret". Znalazły się na niej dwa utwory z "Symphony Of Enchanted Lands Part II", mianowicie "Unholy Warcry" (w trochę innej wersji niż ta z "pełnej płyty") oraz "Sacred Power Of Raging Winds". Poza tym na mini albumie usłyszeliśmy jeszcze angielską wersję piosenki "Guardians Of Destiny, "Thunder's Mighty Loar" i "Non Ho Sonno". Ostudziło to trochę zapał, z jakim oczekiwałem na tę produkcję, jednak na horyzoncie pojawiło się kilka pytań, a może wątpliwości? Czy Rhapsody stworzy coś, co pobije ich poprzednie osiągnięcia? Czy utrzymają wysoki, narzucony przez poprzednie wydawnictwa grupy poziom, czy zachwycą i zaskoczą czymś nowym? Z odpowiedzią na te i inne pytania przyszło nam czekać do 29 września br., tego dnia w sklepach pojawił się najbardziej? oczekiwany przeze mnie album tego roku.

Na samym początku chciałbym przedstawić kilka szczegółów i ogólnych informacji na temat płytki. Oprawa graficzna jak zwykle zachwyca, rzec można, w "odwiecznym" stylu Rhapsody. Pięknie wydana książeczka załączona do płyty, ładnie zilustrowana, całość cieszy oko. W sklepach dostępne będzie wydanie zwykłe oraz DVD, na którym znajdziemy wywiady, materiały filmowe ze studia oraz z sesji nagrań, teledysk do "Unholy Warczy" i masę innych interesujących materiałów.

Świeżusieńka płytka ląduje w moim odtwarzaczu, ten mieli ją przez kilka sekund, z głośników zaczyna sączyć się intro, które rozpoczyna prolog, któremu towarzyszy piękne tło muzyczne. Głosu użyczył sam Christopher Lee. Dalej następuje już instrumentalna introdukcja, bardzo patetyczna. Daje o sobie znać również chór, który nie jednokrotnie wspomaga wokalistę Fabio Lione. Następuje chwilka przerwy i piorunują nas chóralne śpiewy, pieśń ta zowie się "Unholy Warczy". Bardzo podniosły, zabójczo szybki i wybuchowy killer, oczywiście z dozą gracji i wysublimowanego piękna. W niemalże wszystkich kawałkach słychać przeróżne instrumenty, rzekłbym całą orkiestrę symfoniczną. "Never Forgotten Heroes" - zauroczył mnie od pierwszego do ostatniego dźwięku, emanujący energią, pełen szybkości i polotu. Śmiem nawet użyć stwierdzenia, pragnę zaznaczyć, że to tylko moje skromne zdanie, że dorównuje on klasie "Emerald Sword". Koncepcja jakby zachowana ta sama, jednak czuć świeżość tych kompozycji, chwytliwe refreny, urozmaicone pięknie wkomponowaną grą innych instrumentów. Następnym utworem jest "Elgard’s Green Valleys", bardziej instrumentalny. Z początku słychać odgłosy końskich kopyt, jeźdźców podróżujących po gościńcu. Chwila na złapanie oddechu po szaleńczym początku. Ballada "The Magic Of The Wizard`s Dream" bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, gdyż Rhapsody nigdy nie było tytanem w tego rodzaju pieśniach, tak ta jest bardzo nastrojowa, piękna i naprawdę powalająca na kolana. Jest podniosła, jak pozostała reszta utworów z tego krążka, wydaje mi się, ze tę płytę można nazwać "zbiorem hymnów", takie odnoszę wrażenie, może mylne. "Erian`s Mystical Rymes" oraz znane nam już, "Sacred Power Of Raging Winds" to dwie opowieści. Długie, 10 minutowe utwory, o których hmmm nie mam jeszcze do końca wyrobionego zdania, nie przekonałem się do nich jeszcze. Ze strony technicznej są naprawdę zdumiewające, zwłaszcza ten drugi. Usłyszeć możemy wiele instrumentów, pojawiają się dialogi, chóry, chórki, alty i soprany… Jest w nich wszystko, zręcznie skomponowane. Takie pozycje zawsze poznaje się najdłużej, za 30 razem jak je przesłucham, to napisze cos więcej. "The Last Angel’s Call" to zaraz po "Never Forgotten Heroes" najgoręcej przeze mnie polecany kawałek. Wpadający w ucho, zwłaszcza refren, który jest bardzo chwytliwy, pozostaje w pamięci na długi czas. Szybka, żywiołowa oraz z charakterystycznym dla Rhapsody stylem kompozycja. Majstersztyk. "Dragonland`s River" kojarzy mi się z "Forest Of Unicorns" z "Legendary Tales", podobieństwo jest wręcz uderzające. Nie specjalny utwór, nic szczególnego powiedzieć o nim nie mogę, podobnie jak o "Guardiani Del Destino". Jest to ballada, śpiewana po włosku. Przesłuchałem ją dwa razy, więcej już jej nie zniosłem. Nie wypał jak dla mnie. Więcej uwagi warto poświęcić dwóm ostatnim numerom. "Shadows Of Death", to kolejny długi utwór, trwa on 8 minut, i cały ten czas to znakomita muzyka. Kawałek otwierają odgłosy trąb, przed oczami staje widok zamku, którego dziedziniec wypełniony jest pospólstwem, czekającym na rycerzy wracających z wojny. To tylko moja bujna wyobraźnia, ale przekonajcie się sami. Po raz enty, piorunująca szybkość, chwytliwość melodii, patetyczność kompozycji. Pięknie wkomponowane tło, które tworzą inne instrumenty. Tekst również na wysokim poziomie, nie zgłębiałem się dokładniej jeszcze w liryki, czasu brak. Dwunastą i zarazem ostatnią piosenką zamykającą "Symphony Of Enchanted Lands Part II" jest "Nightfall On The Grey Mountains". Troszkę gorszy od swego poprzednika, równie długi i ciekawy. Płyta ta jest niesamowita pod względem tego, iż każdy możne z pewnością znaleźć coś dla siebie. Nastrojowe, klimatyczne kompozycje, szybkie i mocne solówki, ciekawe partie klawiszowe, chóralne śpiewy. No i przygoda dobiega końca...

Świstak / [ 02.01.2005 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








Rhapsody
Symphony Of Enchanted Lands Part II

SPV - 2004r.




9/10




© https://www.METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!