01. Прощай, Норфолк!
02. Зомби
03. Антихрист
04. Не Хочешь - Не Верь Мне
05. Кровь За Кровь
06. Бесы
07. Всё, Что Было
08. Следуй За Мной!



Z heavy-metalem jestem związany praktycznie od początku. Pamiętam jak dziś, kiedy to w wieku 10 lat dostałem w prezencie, cieplutką jeszcze, kasetę Iron Maiden. Od tego czasu wiele się zmieniło: minęło parę lat, a ja po przesłuchaniu setek płyt, dziesiątek zespołów, zacząłem powoli skłaniać się w stronę nieco cięższych brzmień. Coś z tamtych lat jednak we mnie pozostało. A mianowicie - ogromny sentyment, szacunek, można wręcz powiedzieć, że miłość do dwóch zespołów: wspomnianego już wcześniej Iron Maiden oraz Arii. Dzisiaj właściwie już tylko do nich wracam z taką samą przyjemnością, jak dwa czy pięć lat temu. One jako nieliczne, w tym nurcie, tworzą bowiem muzykę nieprzeciętną, muzykę zagraną z pasją, finezją, jednym słowem - prawdziwą sztukę.

Pewnie wielu z Was zastanawia się teraz czym jest ta Aria. I nic w tym dziwnego. Popularność tego genialnego zespołu wciąż jest w Polsce dość niewielka. Co dziwi mnie tym bardziej, że kapela ta pochodzi z Moskwy. Aria powstała w 1984 roku i dotychczas ma na swoim koncie dziewięć długogrających albumów. Każdy z nich wypełniony jest po brzegi wyśmienitym heavy-metalem, który dość jednoznacznie kojarzy się z dokonaniami legendarnych Anglików. Płyta "Krov za Krov" jest piątym i zdecydowanie najlepszym krążkiem grupy, który nagrany został w składzie: Walerij Kipelov (wokal), Władymir Chołstynin (gitara), Witalij Dubinin (bas), Aleksandr Maniakin (perkusja), Sergiej Terentev (gitara).

Cóż jest w tej muzyce takiego, że mimo wyraźnego naśladowania bardziej utytułowanych kolegów, nadal potrafi przyciągnąć, zainteresować, fascynować? Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Trzeba samemu posłuchać tych dźwięków, poczuć te emocje, po prostu dać się ponieść magii.

Już pierwszy utwór daje mocnego kopa. Utrzymany w raczej szybkim, galopującym tempie, doprawiony niezłą melodią stanowi idealny "otwieracz" albumu. Ale to nie koniec. Dalej jest już tylko coraz lepiej. Kolejny kawałek jeszcze wyraźniej ukazuje zalety muzyki tworzonej przez Rosjan. Ciekawe riffy, doskonała gra gitarzystów oraz, będącego pod wyraźnym wpływem Steve'a Harrisa, basisty, daje doskonałe tło dla popisów wokalisty, który dysponuje bardzo dobrym , charakterystycznym i mocnym głosem. Niektórym mogą przeszkadzać teksty w języku rosyjskim, ale zaręczam, że w krótkim czasie przestają one przeszkadzać, co więcej - nie można już sobie wyobrazić, aby były śpiewane w innym języku. Po dwóch udanych utworach, w kolejnym można by spodziewać się lekkiego obniżenia lotów, ale nic z tych rzeczy. "Antychrist" to pierwszy z trójki kawałków absolutnie genialnych, znajdujących się na tym krążku. Rozpoczyna się wolno i spokojnie. Powoli jednak napięcie wzrasta, sekcja przyspiesza, gitary zaczynają "ciąć" coraz szybciej by w końcu, osiągnąć punkt kulminacyjny, zwieńczony świetnym krzykiem wokalisty. Facet ma głos i potrafi z niego korzystać. Na deser mamy jeszcze świetną solówkę i to wystarczy, żebym zbierał szczękę z podłogi. A to przecież dopiero początek uczty. Kolejny utwór, nie jest już może tak dobry, ale to nadal kawał dobrego grania. Za to numer pięć, czyli kompozycja tytułowa to już prawdziwe mistrzostwo świata. Kolejny i chyba najlepszy utwór z wspomnianej przeze mnie trójki. Jest tutaj wszystko co kochają fani heavy-metalu. Nieziemskie gitary, doskonała praca basu i perkusji, zapadająca w pamięć melodia, "koncertowy" refren, częste zmiany rytmu, tempa... mógłbym tak wymieniać bez końca. Ale to jeszcze nie wszystko. W środkowej części kawałka panowie z Arii raczą nas przepięknym fragmentem zagranym na akustyku. Tego nie da się opisać - trzeba posłuchać. "Krov za Krov" to utwór, który można, bez mrugnięcia okiem, postawić obok takich klasyków jak chociażby "Hallowed Be Thy Name" czy "Fear Of The Dark". W dalszej kolejności mamy krótki, acz treściwy "Besy" i kończący Wielką Trójkę - "Vse, czto było". Jest to cudowna, akustyczna ballada z mocniejszym refrenem. Kipelov pokazuje, że bardzo dobrze radzi sobie też w nieco bardziej lirycznym repertuarze. Oprócz wokalu, uwagę przyciąga też wyśmienita technicznie gra gitarzystów - ale do tego zdążyli nas już przyzwyczaić. Album kończy się w równie szybkim tempie, jak się zaczął. "Sleduj za mnoj" to kolejny heavy-metalowy killer. Posłuchajcie tych przeplatających się solówek na końcu, a zapewniam, że długo nie będziecie mogli się pozbierać. Chołstynin i Terentev udowadniają, że należą do ścisłej, światowej czołówki.

I tak kończy się ten ponadczasowy album. Co jeszcze można powiedzieć? Że krążek ten praktycznie nie ma słabych punktów? Że znajduję się na nim kilka kompozycji, które natychmiast zapadają w pamięć i w żaden sposób nie można się od nich uwolnić? Chyba jednak ograniczę się do stwierdzenia, że jeśli lubicie Iron Maiden, kochacie heavy-metal, to już dawno powinniście stać pod drzwiami z kieszenią pełną, wybłaganych od mamy, pieniędzy. Bo prawda jest taka, że muzyka zawarta na "Krov za Krov" warta jest każdej sumy. Dlatego też ocena nie mogła być inna. Gorąco polecam i ... Stay heavy!

Krwawisz / [ 14.03.2007 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








Aria
Krov za Krov

Aria Records - 1991 r.




10/10




© https://www.METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!