01. The Man Who Would Not Die
02. Blackmailer
03. Smile Back At Death
04. While You Were Gone
05. Samurai
06. A Crack In The System
07. Robot
08. At The End Of The Day
09. Waiting For My Life To Begin
10. Voices From The Past
11. The Truth Is One
12. Serpent Hearted Man



Blaze Bayley to człowiek po wielu przejściach. Śpiewał sobie chłop w Wolfsbane, nagrał tam 3 studyjne płyty i jedną koncertówkę. W 1994 roku dołączył do pewnego słynnego zespołu i miał swoje 5 minut (a dokładnie to 5 lat) sławy. Później odszedł, bo odejść musiał i postanowił występować pod swoim szyldem. Grupa Blaze nagrała 3 płyty i koncertówkę (deja-vu?). Dwie pierwsze bez większych zgrzytów, na trzecim pojawili się nowi muzycy (basista i perkusista). Jak się okazało "nowi" byli tylko sesyjnym wsparciem i nie zagrzali miejsca w zespole. Po "Blood & Belief" Blaze stracił nerwy i rozgonił całe towarzystwo. Zmiany był tak głębokie, że pozostał tylko... sam Bayley. Nie było muzyków, nie było managementu i umowy z wytwórnią. Powstał nowy szyld "Blaze Bayley", bo pojawiła się możliwość nagrania DVD. Kompletowanie składu trwało do ostatnich chwil i na koncercie (Metalmania 2007) niestety było to słychać. Później z zespołem pożegnali się gitarzysta i perkusista. Koniec końców pojawiła się nowa płyta...

"The Man Who Would Not Die" zaskakuje od samego początku. Gitary zostały zdecydowanie przybrudzone i otrzymały taki niepokojący szlif. Do tego dochodzi jeszcze "głęboka" perkusja i pulsujący bas. Utwory dzięki temu zyskały na dynamice i ciężkości. Fakt, że poprzednia płyta ("Blood & Belief") była dosyć spokojna i melancholijna. A na dwóch pierwszych było to jednak ciut inne granie. Bardziej takie klasyczne i jednak bardziej schematyczne. Teraz mamy nową jakość. Mr. Blaze zdecydowanie poprawił swoje wokale, często ucieka w górki ("While You Were Gone"!) i śpiewa zadziorniej. Utwory są utrzymane raczej w tempach szybkich, a z wolniejszych to mamy tylko balladowaty "At The End Of The Day". Na przeciwnym biegunie znajdziemy rozpędzony do granic możliwości "Robot". Blaze specjalnie nie kombinuje w swoich kompozycjach. Mamy tutaj klasyczne granie, melodyjne solówki i niepokojące wokale. Nie brakuje melodyjnej jazdy, patatajów i wysokich zaśpiewów. Jednak zdecydowanie więcej gitarowej ciężkości i sprawnej pracy instrumentalistów. Wspomniane już solówki to mocny punkt tego albumu. Przeważnie mają niepokojącą melodię i świetnie wpisują się w klimat kawałków. Co do strony wokalnej... to mówiąc krótko Blaze wspiął się na szczyt swoich możliwości. Nie śpiewa tym swoim mrocznym głosem, a bardziej swobodnie i dosyć lekko. Trzeba przyznać, że linie wokalne są na wysokim poziomie i tutaj jestem w pełni zadowolony.

Z utworów na tym albumie wyróżniłbym: "The Man Who Would Not Die" (piękna solówka), "Voices From The Past", "Samurai" (od 3 minuty gratka dla fanów pewnego zespołu), wspomniany "Robot", czy też "Blackmailer". Ogólnie cała płyta jest dosyć równa i trudno znaleźć jakiś słabszy moment. Praktycznie w każdym utworze znajduję jakiś fragment (mniejszy lub większy), który mnie zachwyca. Dwie pierwsze płyty Blaze ("Silicon Messiah" i "Tenth Dimension") lubię bardzo. Do koncertówki wracam bardzo często. "Blood & Belief" również przypadł mi do gustu. Natomiast nowy krążek mnie powalił.

Blaze Bayley po raz kolejny zaczyna swoją muzyczną drogę. Czy tym razem wybrana ścieżka okaże się słuszna? Trudno dzisiaj coś prorokować. Jednego można się spodziewać - tego faceta trudno zniechęcić. Niestety w ostatnich dniach życie ponownie ciężko doświadczyło Blaze, bo przeżył bardzo osobistą tragedię. Co będzie dalej? Tak jak napisałem wcześniej... czas pokaże. Ja trzymam kciuki bardzo mocno...

Piotr "gumbyy" Legieć / [ 04.11.2008 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =




Krwawisz [ tgalkowski@wp.pl ] 04-11-2008 | 20:27

No ale Gumbyy z tą oceną to ładnie pojechałeś po bandzie ;) Płyta bardzo fajna ale do arcydzieła to jej daleko... ode mnie 7/10


Sir Saw [ sirsaw79@o2.pl ] 04-11-2008 | 22:18

dla mnie 2/10 muzycznie dno, brzmieniowo niewiele lepiej...jest masa kapel w Polsce która dopiero raczkuje i gra na podobnym poziomie! przeież tam kurwa prawie nic nie stroi!
1 płyta Blaze super, druga może być a potem to już równia pochyła...przykre to...


Heavycham [ heavycham@WP.PL ] 05-11-2008 | 03:45

Sir saw ty cioto! Wymień polskie kapele, o które Ci chodzi? Czy ci się przypadkiem w bani nie pojebało? Może Chainsaw hehehe? Zapraszam na jakikolwiek koncert Warszawie. Możemy wyjaśnić sprawę jak mężczyzna z głupią cipą hehehe. Zapytaj się o heavychamów to na pewno do mnie trafisz. Śmierć cwelom! Płyta według mnie genialna. Chyba najlepsza Blaze'e! Up the hammers!


krzysiek [ hjgjkjhkjl@wi.kh ] 06-11-2008 | 09:37

gówno wiecie płyta świetna tak powinno się grać heavy metal! a nie patataiki okraszone przesłodzonymi klawiszami i pedalskim skowytem






Blaze Bayley
The Man Who Would Not Die

Metal Mind - 2008 r.




9,5/10




© https://www.METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!