Gomor - "Lubimy sobie poswawolić"


Formacja Gomor powstała w... 1988 roku! Zaliczyła między innymi występ na kultowej Metalmanii '89! Później grupa zamilkła na wiele lat (problemy personalne), jednak od 2010 roku mamy do czynienia z zespołem, który ponownie funkcjonuje. Kolejne lata to walka o skład i wreszcie nowy materiał. O prehistorii metalowej sceny w naszym kraju, o Metalmanii '89, o whisky z wokalistą/basistą Bulldozer, o reaktywacji, o nowych numerach rozmawiamy z wokalistą Compassem. Nie mogło również zabraknąć tendencyjnych pytań o Motorhead... Podpytaliśmy też o najbliższe plany koncertowe i wydawnicze. Nasz rozmówca okazał się bardzo konkretny i rzeczowy,dzięki temu poznaliśmy kawał historii z naszego poletka. Zapraszamy bardzo serdecznie - jest co poczytać!





MetalSide: Na początek trochę historii: Gomor powstał z inicjatywy osób związanych z zapleczem technicznym Wolf Spider i Turbo. Jak wyglądał proces tworzenia się grupy? Czyj to był pomysł ażeby razem pograć? Kto tworzył pierwszy skład Gomora?

Compass: Tak, to prawda. Gomor powstał z ekipy technicznej Wolf Spider oraz Turbo, ale też w pierwszym składzie zawitał gitarzysta Wolf Spider: Maciej (Jeff) Matuszak. Proces powstania grupy nie był jakoś zaplanowany i szczególnie przemyślany. Doszło do niego raczej w wyniku zupełnie spontanicznego i swoistego happeningu, który miał miejsce na jednej z prób Wolf Spidera. Ja byłem wtedy w ekipie technicznej Turbo jako tzw. "dźwigarowy", czyli ktoś kto pakuje, przenosi i rozpakowuje podstawowy sprzęt na backline - wzmacniacze, kolumny, bębny, gitary. Drugą osobą był (nieżyjący już) Tomek Lipski, który w zasadzie był szefem techcrew obydwu tych kapel. Nie pamiętam detali, ale była to przerwa w graniu na próbie i Jeff (gitarowy Wolf Spidera) zaczął podgrywać jakiś riffowy numer, a że Jeff jest wyjątkowo uzdolnionym kompozytorem i muzykiem, to mi i Lipskiemu zaraz to podeszło... No i zaczęliśmy improwizować: Lipstor na basie, Jeff na gicie, ja na wokalu i Tomek Goehs podegrał nam bębny. Chyba z tego szlifu powstał późniejszy "Ride Now", ale nie dam 100%... W każdym razie ubaw był przedni, a wszyscy obecni na próbie, czyli Wolf Spider i jacyś goście, no i my, sami grający, skwitowaliśmy to dokonanie jednym zdaniem: "O kurwa, ale Motorhead!"… Salwa śmiechu i jakieś żarty do tego i Jeff rzucił tekst: "Ej, panowie! Niebawem ma grać w Polsce Sodom, więc jak jest Sodom to musi być też Gomor!" - tak to się zaczęło: zupełnie od czapy i na zupełnym spontanie. Później już spotkaliśmy się w trójkę i zaprosiliśmy na bębny kolesia ze szkoły muzycznej - niejakiego Romana "Ruxa" Barczaka - z którym zaczęliśmy regularne próby i tworzenie utworów. Czyli pierwszy skład to Maciej "Jeff" Matuszak - gitara, śp. Tomasz "Lipstor" Lipski - bass, Roman "Rux" Barczak - bębny, no i moja osoba czyli Compass - vocal.

Styl Gomor to muzyka niesamowicie zbliżona do tego, co prezentował Motorhead. Który album tej legendarnej brytyjskiej formacji najbardziej lubicie? Skąd w ogóle pomysł, aby grać w taki sposób?


Tak, ta stylistyka wyszła nam chyba ze względu na moje uwielbienie dla bandy Lemmy'ego, którą darze wielkim szacunkiem i słucham nieprzerwanie od '84 roku. Do tego doszedł specyficzny styl mojego wokalu który jakoś takoś mi wychodzi, że kojarzy się z Lemmym. Wszyscy w starym składzie Gomora, reaktywowanym oraz tym obecnym, kochają i słuchają Motorhead, bo to raczej niemożliwe by było inaczej. Co do ulubionych płyt, to podejrzewam, że jest różnie. Każdy miał i ma swego konika, ja np. słucham i znam zasadniczo wszystko Motorheadu... Nie mniej jednak moje ulubione albumy to... polecę chronologicznie: na pewno "Bomber", "Overkill", "Ace of Spades", "Iron Fist", "Another Perfect Day" (ten był dla mnie osobiście przełomowy w historii)… także… nie no, co ja pierdolę - po prostu wszystko! (śmiech) Nie mam szczególnie wybranej płyty, bo każda ma swój klimat i moc - nawet te najstarsze, które fakt, brzmią nieco archaicznie, zupełnie nie metalowo, ale są podwalinami tego co znamy teraz. Jak wiesz Motorhead długo bronił się z określaniem go jako zespołu sceny metalowej - bliżej im było do punka. Dopiero tak naprawdę album "Orgasmatron" dał wyjściowe metalowe brzmienie, choć wciąż nie do końca. Nasza stylistyka początkowo była trochę oscylująca w klimatach starego Motorhead i jak już mówiłem, było to nieco zrządzenie losu czy przypadek - zwał jak zwał: zaiskrzyło i poszło. Natomiast Gomor po reaktywacji, to już pomysł mający na celu kontynuację ścieżki początkowej, oraz tego, co określiliśmy jako "Motorhead Rock" i są to koleiny wyznaczone dokonaniami ekipy Lemmy'ego. Obecnie przemycamy nawet trochę thrash-metalowego klimatu do naszej muzy i staramy się, by była ona zróżnicowana i wpadająca w ucho. Nie zamykamy się muzycznie w kręgu Motorhead, co bardziej wytrawny słuchacz i koneser gatunku wysłyszy. Czerpiemy z muzycznych wzorców i inspiracji najlepszych przedstawicieli metalowego świata, jednak cokolwiek zaryczę upodabnia się do "motorheadowo-gomorowej" nuty - no i tak ma być. To lubimy i kochamy i tym szlakiem będziemy podążać, a dla wszystkich mądrasków klasyfikujących nas jako klon czy plagiat mamy wymownie wyprostowany środkowy palec! (śmiech) Fuck off and die! (śmiech)

Jak wspominasz występ Gomor na Metalmanii '89? Po latach nazywa się ten koncert "szokującym" - jak myślisz, dlaczego?

Tak, ten występ na Metalmanii '89 to było coś, co naprawdę wywarło na nas jako początkującej kapeli wielkie wrażenie. Jako że wszystkie bandy w których byliśmy techcrew wywodziły się z Metal Mind Productions, było dość oczywiste, że znamy się z jego szefostwem. Nasz "gomorowy" projekt został z aplauzem przyjęty przez śp. Tomasza Dziubińskiego, którego dokonania organizacyjne i fonograficzne ustabilizowały polską scenę muzyczną na długie lata. Tak że gdy dotarła do nas wiadomość, że mamy zagrać w Spodku u boku tych wszystkich legend jak Kreator, Bulldozer czy Rage, to powiem szczerze, że lekko pobledliśmy. Przygotowywaliśmy się do tego występu bardzo konkretnie i choć mieliśmy zagrać tylko 4 utwory, to było co robić. Nasze szczęście że Jeff był już doświadczonym muzykiem i z jego pomocą wszystko ogarnęliśmy jak trzeba. Jednak gdy stajesz przed 5000 audytorium i tak naprawdę nie masz już wyjścia (a był to debiutancki gig Gomor), to naprawdę można osiwieć. Oczywiście zagraliśmy tak, że ludzie którzy wyszli na przerwę, wpadali tłumnie do hali o mały włos się nie zabijając na schodach, bo myśleli że zespołem niespodzianką jest właśnie Motorhead. Okazało się to dopiero po koncercie, ale zostaliśmy przyjęci przez publikę zajebistym aplauzem i krzykiem pełnego do granic katowickiego Spodka. Później było oczywiście dużo śmiechu i gratulacji od ekip oraz ostre party w hoteliku przyklejonym na zapleczu Spodka, gdzie padło mnóstwo flaszek alku i działy się sceny których nie będę tu przytaczał (śmiech)… Jednak dla mnie największą frajdą było to, że mogłem być blisko Kreatora i tych wszystkich gigantów metalowej sceny, a nawet wypiłem w moim pokoju "nieco" whisky z wokalem i basistą mediolańskiego Bulldozer, który koniecznie się uparł że chce się z nami nachlać (śmiech). Później to już była tylko masakra (śmiech).

Numery z tego występu znajdziemy na splitach od Atomica oraz Pronit - oba z różnymi tracklistami oraz kawałkami Gomor. Skąd się wzięły dwa wydawnictwa dokumentujące tamten festiwal?

Co do kompilacji z nagrań Metalmanii '89, to powiem szczerze, że nie mam bladego pojęcia jak, kto, co i z kim to ustalał. Nie braliśmy w tym czynnego udziału i nie mieliśmy na to wpływu jako Gomor. Wszystko działo się w kuluarach Metal Mind Productions.


W 1990 roku Gomor zakończył działalność. Czy były plany na krążek długogrający? Czy można gdzieś usłyszeć Gomora z tamtych lat?

Tak, były plany na krążek i kasetę - nawet weszliśmy i nagraliśmy 4 utwory w poznańskim studio Giełda. Niestety nie doszło do wydania i nagrania innych numerów, bo Jeff został wchłonięty w pracę z Wolf Spiderem i ledwo znajdowaliśmy czas na wspólne granie koncertów. Kilka zagraliśmy z Acid Drinkers, który wtedy dopiero powstał i stawał się znany. Zresztą dałem głos na pierwszym ich albumie w utworze "Woman with the Dirty Feet", zupełnie nie "Lemmiowym" głosem (śmiech). Niestety z tamtego okresu nie zachowały się raczej studyjne nagrania Gomor - przynajmniej ja nic o tym nie wiem. Jedyne ślady to właśnie wydane składanki z Metalmani '89.

Jaka była przyczyna tego przedwczesnego zgonu?

Zgon Gomora w '90 nastąpił z wyżej już wymienionych powodów: Jeff był zajęty Wolf Spider, Lipstor rozkręcał już biznes z Backline Staff i obsługą wielkoformatowych koncertów i tras metalowych kapel i nie tylko... Zresztą jakiś czas u niego pracowałem. Tak że cały klimat umarł jakby śmiercią naturalną. No cóż, życie.

W 2010 roku z inicjatywy Popcorna doszło do reaktywacji grupy. Możesz zdradzić kulisy tego zmartwychwstania?

Z Popcornem znamy się praktycznie od początków powstawania metalowej załogi w Poznaniu. Choć mieszkaliśmy na odległych dzielnicach, to jednak wszyscy metalomaniacy w tamtych czasach trzymali się razem i tak się złożyło, że Popcorn był w jednej z tych załóg, które zwykle odwiedzałem najczęściej. A było to dużo wcześniej niż pierwszy Gomor. Razem przeszliśmy wiele imprez, a szczególnie u Tytusa, który z kolei był moim sąsiadem - niemal że tworzyliśmy jedną ekipę na jednej dzielni. W późniejszych czasach, już po rozpadzie pierwszego Gomor i po zawrotnej karierze Acid Drinkers, wciąż spotykaliśmy się na imprach i wielokrotnie w dyskusjach powracał wątek Gomor i reaktywacji. Jakoś koło roku 2010 zaczęliśmy już poważnie drążyć temat i skompletowaliśmy skład z naszych wspólnych kumpli, czyli Macieja "Ślepego" Głuchowskiego (ex-Armia) - bębny, Dariusza Pazdy (ex-Babajaga Ojo) - bass i Kuby Frydrycha (Pan Maleńczuk) - gitara. Zaczęliśmy próby u Ślepego w sali i naprawdę szybko szło nam robienie nowych numerów i obróbka starych. Zaczęliśmy od kilku koncertów klubach oraz występu na jednej z pierwszych edycji Summer Dying Loud i to znowu chwyciło. W 2012 zgraliśmy materiał u Ślepego w studio i sami wydaliśmy album "Apocalyptic Rise" - pierwszy pełny album Gomor.

W 2015 roku doszło do sporego przetasowania w składzie - co było tego przyczyną? No i czy mógłbyś nam przybliżyć obecną inkarnację Gomora? Wszak w składzie mamy zarówno trochę świeżej krwi, jak i weteranów polskiej sceny rockowej i metalowej.

Przetasowania w Gomor nastąpiły już w zasadzie po pierwszym roku. Jak zapewne się domyślasz, zarówno Popcorn jak też Kuba Frydrych grali jednocześnie w swoich rodzimych formacjach i to dosyć często, tak więc czasem zdarzało się, że nie mieliśmy któregoś wiosłowego, a nawet bywało, że nie mieliśmy obu. Ta sytuacja stawała się uciążliwa i w zasadzie udupiała nasze możliwości koncertowe i twórcze. W którymś momencie Kuba oświadczył nam, że teraz nie dość że będzie miał sporą trasę z Maleńczukiem, to jeszcze zaczął współprace z inną poznańska formacją i wchodzi z nimi do studia. Postanowiłem już wtedy by dokoptować do składu Macieja Jahnza (ex-Flapjack). Później ta sytuacja zaczęła się także powtarzać z Popcornem, który był wyjęty z działania przez Acid Drinkers - grał z nimi trasę oraz komponował i nagrywał kolejny album. Sytuacja stawała się nieznośna. Finałowo Popcorn stwierdził, że nie ma czasu na Gomor. Później wrócił Kuba Frydrych i jakiś czas graliśmy z nim i z Jahnzem. Niestety klimat w kapeli robił się duszny i we wrześniu 2014 chłopaki oświadczyli, że mają dość i postanowili się rozstać z Gomorem. Dla mnie był to cios ale postanowiłem że nie dam za wygraną.

Kuba Frydrych wciąż pozostawał do dyspozycji Gomor i zacząłem składać nową ekipę: dołączył Maciej "Żukas" Żebrowski (ex-Sweet Noise) na basie, z którym znałem się z dawnych czasów, gdy tworzyliśmy razem jeden z projektów pod nazwą RH Blue (Road House Blue). Wzięliśmy też nowego garowego - Tomasza Maćkowiaka, który też wcześniej grał w Sweet Noise. Brakowało jedynie drugiej gitary i tu dosłownie rzutem na taśmę wskoczył przed samym Gomor Xmass Party 2014 Marcin "Kaziu" Kaźmierczak (kumpel Kuby Frydrycha), lecz niestety po koncercie nie było kontynuacji.

Luty 2015 dołącza do Gomora, Marek "Gooral" Górecki, którego poznałem na jednej z imprez u moich starych przyjaciół. Udzielał się on w jednej z bluesowo-rockowych kapel poznańskiej sceny i po przesłuchani jego dokonań złożyłem mu propozycję drugiego wiosłowego w Gomor. Pomimo dość krótkiego stażu na scenie i repertuaru nieco innego niż muzyka Gomor, zapałał entuzjazmem i podszlifował swój metalowo-riffowy warsztat. Ten człowiek jest bardzo ambitny więc dał sobie radę i gra z nami do dziś - kilka z najnowszych riffów Gomora wyszły z pod jego palców. Niestety rok 2015 nie okazał się dla Gomor zbyt pomyślny. Ja musiałem wyjechać za granicę i wróciłem tylko na koncert Xmass Party. Kuba w listopadzie 2015 znowu odpadł w inny projekt i w zasadzie zagrał tylko na Xmass, a nasz bassmen - Maciej Żukas - przeszedł serię rodzinnych tragedii na przełomie roku 15/16, które spowodowały zawieszenie działalności zespołu prawie na rok. Spotkaliśmy się tylko kilka razy w 2016 na kilka sztuk i kolejny GomorXmassParty, który stał się naszą imprezą - rozpoznawalną i cykliczną na naszym poznańskim gruncie. Po tej imprezie Kuba już nie miał czasu na Gomor, ale w maju 2017 dołączył ponownie Maciej Jahnz i mogliśmy zagrać Jarocin oraz kilka innych sztuk zwieńczonych kolejnym Xmassem. W tym czasie też zmienialiśmy dwukrotnie garowych by finałowo osadzić się w temacie z Jarkiem Szczecińskim, który tworzy z nami obecny skład i jest wyśmienitym garowym dla tej kapeli. Jak widać mieliśmy niezłe perypetie i zawirowania które bardzo utrudniły nam tworzenie nowych projektów. Nowy materiał powstaje tak naprawdę od końca 2017 roku i jego zapowiedzią jest aktualna EP - przedsmak tego co nastąpi, mam nadzieję, że już w tym roku.


Maciej Jahnz jest muzykiem, którego większość kojarzy z kultowego, nu-metalowego Flapjack. Szybko odnalazł się w takim mocnym, metal'n'rollowym graniu? Czy on również jest fanem dokonań Lemmy'ego?

Nie musiał on się wcale odnajdywać w tym graniu, gdyż jest urodzonym gitarmenem z wielkim doświadczeniem i niesamowitym talentem. Od niego zaczynał naukę gry na gitarze Litza (ex-Acid Drinkers, Luxtorpeda - dop. Tomek) - zresztą tworzyli razem wczesny projekt Slavoy w latach 80-tych. Jest to wyjątkowy strunowy, który zyskał sobie wielki szacun wśród znanych polskich gitarzystów w tym metalowym rzemiośle. Maciej jest też wielkim fanem Lemmy'ego i Motorhead jak też wielu innych kapel nurtu metalowego i rockowego. Naprawdę od czasu Jeffa Matuszaka nie mógł nam się przytrafić nikt lepszy. Rozumiemy się doskonale zarówno pod względem stylu, jak też aranżacji i brzmienia. Wystarczy, że przyniosę jakiś zarys pomysłu na utwór, a on robi z niego zajebisty kawałek. Możecie tego doświadczyć odsłuchując naszą EP "Dogs of War". Dla mnie to niekwestionowany mistrz gitary, tyle że nieco w cieniu - niczym Jeday Master (śmiech). On rozumie o co mi chodzi.

Wywołałeś wcześniej temat Xmass Party. Jest to, organizowana od kilku lat impreza, na którą Gomor zaprasza młode, zdolne kapele. Skąd pomysł na tego typu wydarzenie? Jaki zespoły zrobiły na Was największe wrażenie ostatnimi czasy? Na które kapele warto zwrócić uwagę?

Gomor Xmass Party (bo tak brzmi pełna nazwa) to impreza zainicjowana przeze mnie i Bazyla (właściciela klubu, w którym się odbywa). Jest to mój pomysł, który jak widać się przyjął i sprawdza się jako poznańska impreza cykliczna. Jeśli chodzi o kapele które występowały, to od 2012 roku troszkę ich się już przewinęło - kilka z nich już nie istnieje lub przeformowało się na inne bandy. Od ostatnich dwóch lat zapraszamy też grupy z Niemiec, z których członkami jesteśmy zakumplowani. Staramy się też mieć ostatnio na imprezie gości specjalnych. Z kapel grających na Xmass godne uwagi są poznańskie składy metalowe jak Squall, Heavy Weight czy Penerra (drugi projekt Macieja Jahnza), natomiast polecił bym też ostatnie dwa niemieckie składy, czyli hardcore'owo-punkowo-metalowy Scumfuck Outlaws oraz klasyk metalowo hard rockowy Bonesetter. Z tym drugim mamy nawet zaplanowane kilka koncertów w Polsce. Staramy się jakoś nie ograniczać do jednego metalowego nurtu występujących na XmassParty kapel - najważniejsze, że są to bandy walące mocną, ostrą i kopiącą muzę z przedziału hard n'heavy oraz metal. Nie szufladkujemy się zanadto, gdyż to nie ma sensu - chodzi o dobra zabawę.

Całkiem niedawno wypuściliście EP-kę "Dogs of War". Gdzie ją można dostać?

Z "Dogs of War" jest trochę tak, że nie jest to edycja full dostępna jako komercyjny produkt w sklepach. Głównie sprzedajemy ją na naszych koncertach oraz przez nasze media społecznościowe, ale również można ją dostać na platformach: Spotify, Apple Music, iTunes, Google Play, Amazon, Pandora, Deezer, Tidal, Napster, iHeartRadio, ClaroMusica, Saavn, Anghami, KKBox, MediaNet, no i przez Instagram/Facebook. Odsłuchiwać nasze kawałki można też na YouTube - zamieszczamy tam również klipy i relacje koncertowe.

Jaki jest odbiór płytki? Coś Was zaskoczyło w recenzjach? Pojawiły się jakieś ciekawe porównania?

Zasadniczo recenzje jak i odbiór EP-ki są dobre, a reakcje pozytywne i inspirujące. Oczywiście jesteśmy też oskarżani o klonowanie czy plagiat, ale te opinie kompletnie zlewamy. Jest jasne, że podążamy nurtem muzy wytyczonej przez załogę Lemmy'ego, nie mniej staramy się, by wszystko było nowe i pochodziło z serducha. Gramy tak jak lubimy i tak jak chcemy, dla ludzi, którzy czują podobnie jak my. Podążanie za modą muzyczną i duchem czasu nas nie interesuje. Jesteśmy już doświadczoną oldschoolową załogą, osadzoną w nurcie muzycznym starych kolein metalu. Nasze wzorce muzyczne to głównie metal lat 80-tych i 90-tych, choć nie powiem, czasem przemycimy jakieś smaczki. Ktoś kto się przysłucha naszej muzie, to tak naprawdę musi dostrzec, że jest w niej zawarte wszystko co najlepsze w klasycznym metalu. Oczywiście nie unikniemy porównania do Motorhead, a nawet bardzo nam miło i jesteśmy zaszczyceni. Generalnie to wynik mego wokalu, którym tak obdarzyła mnie natura i tak naprawdę jest mniej więcej tak, nieskromnie może porównam, jak Lemmy zaśpiewał "Whiplash" Metalliki czy "Heroes" Bowiego - to i tak będzie to Motorhead, bo nie ma innej opcji by było inaczej. Z nami jest podobnie: choć muza jest sama w sobie zróżnicowana, to ewidentnie partie wokalne nasuwają jednorakie skojarzenie, no i git - nam to pasi. Jest podobieństwo, ale nie jest to kopiowanie czy plagiatowanie - są to po prostu konkretne wzorce i stylistyka "Motorhead Rocka", którą obraliśmy za cel.

Jesteście zadowoleni z nowego materiału? Czy po tych trzech miesiącach od premiery coś byście zmienili?

Tak, oczywiście - jesteśmy zadowoleni z materiału. Słuchamy go sobie regularnie, tupiąc nóżką i podśpiewując. Na razie ani nie było potrzeby by coś zmieniać, ani ochoty - jest tak jak ma być.

W naszej recenzji przyczepiliśmy się w zasadzie tylko do warstwy wizualnej płytki... Kogo trzeba za nią kopnąć w kostkę?

(śmiech) No tak, okładka miała być trochę staroświecka z nawiązaniem do subkultury metalowo motorowej… Pomysł był mój, wykonanie Marka Goorala, który nie jest wybitnym grafikiem. Prawda jest taka, że robiliśmy wszystko już na koniec, w pośpiechu, bo chcieliśmy mieć gotowy produkt na koniec roku i premierę na Gomor Xmass Party. Być może dzieło sztuki to nie jest, ale bez problemu znalazłbym gorsze okładki metalowych kapel pod egidą znanych wydawnictw. Nie mamy sponsorów, nie mamy konkretnego wydawcy. Wszystko staramy się robić sami lub przy pomocy przyjaciół lub fanów. Sami ponosimy wszelakie koszty związane z produkcją i promocją, tak że mamy trochę ograniczone możliwości. Ale dajemy radę i się nie poddamy. Jak chcesz to kop, ale ostrzegam - możemy oddać! (śmiech)


OK! (śmiech) EP-ka "Dogs of War" to zaledwie 15 minut nowej muzyki. Musi więc paść pytanie: kiedy możemy spodziewać się czegoś więcej?

Kolejny materiał już jest w dużej mierze gotowy: pozostało nam zrobienie jeszcze kilku utworów oraz doszlifowanie tych, które już są skomponowane. Nie wykluczamy też zagrania i nagrania jakichś coverów. Koncertowo lubimy sypnąć z covera, zwłaszcza Motorhead. Ale na kolejnym albumie raczej umieścimy coś z innego repertuaru, oczywiście w wersji gomorowej (śmiech). Myślę, że do końca roku, jeśli dopiszą wszystkie okoliczności, powinien się ukazać nowy album Gomor.

A jak w ogóle wygląda proces komponowania świeżego materiału? Kto ma najwięcej do powiedzenia w kwestii muzyki?

Komponujemy różnie, wpływ mają raczej wszyscy muzycy Gomora. Zwykle jest tak, że ja lub Maciej Jahnz mamy jakieś pomysły i rozkminiamy je razem, a potem ogrywamy z resztą i wysłuchujemy sugestii. Czasem nawet się zdarza, że dopuszczamy ludzi z zewnątrz by na gorąco ocenili co jest fajne, bo w końcu gramy dla nich. Oczywiście i Marek i Żukas czy Jarek mają zawsze możliwość sugestii czy tworzenia. Ostateczna forma jest zamykana, gdy wszyscy ją akceptują i wszystkim się podoba, choć czasem musiałem postawić na swoim, by czegoś nie robić lub dorobić.

Na następcy "Apocalyptic Rise" fanów czekać będą tylko klasyczne "motorheadowe" nuty, czy może pojawią się jakieś numery z nieco innej beczki?

Następny album będzie na pewno brzmiał bardziej dojrzale i mocno. Co do "motorheadowej" stylistyki, to naprawdę nie staramy się jakoś specjalnie, by tak to wychodziło. Myślę że jednak przemycamy dużo innych pomysłów niż miał Lemmy i załoga. Nie uważam np. że utwór "World Fall In Down" jest stylistycznie "motorheadowy", a i w tytułowym z EP "Dogs of War" też jest raczej więcej core'owego riffu z klimatu np. Pro-Pain (bardzo lubię ten band). Utwór "The Lost" też nie jest kompozycją którą można by określić jako "motorheadowe" granie. Co innego jest na albumie "Apocalyptic Rise", gdzie jest więcej rock'n'rollowo-metalowych kompozycji. Ale z kolei tamten klimat, to głównie Popcorn i jego upodobania muzyczne. Maciej Jahnz i ja jesteśmy trochę bardziej otwarci na eksperymentowanie i łączenie styli - tym bardziej, że Jahnz siedzi głównie w klimatach california-thrash, co ewidentnie czasem słychać w kompozycjach... Na tyle mocno, że musimy go czasem stopować (śmiech). Nowy album będzie zróżnicowany muzycznie, jednak ja nie zmienię stylówy wokalu, dlatego pewne porównania znowu zapewne będą miały miejsce. No cóż, tak jest i tyle. Tak jak mówiłem wcześniej, będzie czad i będą covery, a być może nawet zrobimy jakiś spokojny numer. Nie wykluczam też jakiejś polskojęzycznej wersji utworu. Zobaczymy już wkrótce.

Jak na Waszą muzę reaguje publiczność? Jak z frekwencją na koncertach? Ostatnimi czasy na tym polu potrafi być różnie...

Publiczność na koncertach reaguje bez zarzutu: jest ciągła zabawa i kontakt. Raczej nie zauważyłem by wszyscy stali i tupali nóżką - w większości są to żywiołowe reakcje. Nie możemy narzekać. Na naszym rodzimym gruncie czyli Xmass Party zawsze jest dobra frekwencja i zajebista zabawa. Co do frekwencji na koncertach w trasie, to masz rację że czasem nas krew zalewa, gdy gramy dla 30 osób, ale nie jest łatwo w tych czasach przyciągnąć dużą publikę na koncert. Zwłaszcza dla kapeli, której muza jest raczej omijana w mediach i nie promowana przez jakieś konkretniejsze wydawnictwa czy stacje radiowe. Poza tym mam wrażenie, że sytuacja ekonomiczna tego kraju powoduje też, że ludzie stali się bardzo wybredni i jeśli maja np. trzy koncerty metalowe w miesiącu, to wybiorą się raczej na to, co jest im bardziej znane i podawane przez media - co ich zdaniem się bardziej opłaca. Niestety taka prawda: będąc w Niemczech i Norwegii nie zauważyłem, by ludzie mieli problem z wydawaniem nawet kilka razy w miesiącu kasy na koncerty różnego formatu, tak że ekonomia jest nieubłagana.. Zachęcam jednak bardzo do odwiedzania naszych koncertów i mogę obiecać, że jeśli lubicie takie granie, to wyjdziecie zadowoleni i mocno zgłuszeni (śmiech).

W Koszalinie i Słupsku obok Was pojawi się inna kultowa ekipa - death metalowy Betrayer. Planujecie większą ilość wspólnych występów?

Tak, Betrayer jest już bardzo dobrze znana formacją i zagramy z nimi właśnie w Koszalinie i Słupsku na kwietniowej trasie. Co nas trochę zaskoczyło to fakt, że oni bardzo dobrze znają Gomor i lubią naszą muzę - pomimo faktu, że sami grają dużo mocniej i szybciej w klimatach death/black metal. My jednak nie obawiamy się grać z takimi gigantami, gdyż mamy też całkiem mocny arsenał w swoim dorobku i zanadrzu. Są pewne plany na wspólne kontynuowanie koncertów z Betrayer, ale na razie nie mogę zdradzić szczegółów - wszystko w swoim czasie. Poinformujemy Was o tym na pewno.

Lemmy słynął z imprezowego trybu życia - a jak wygląda życie Gomor w trasie?

Taaa… No, Lemmy słynął, ale my również nie wylewamy za kołnierz, a tytuł utworu "Alkohol Forever" zobowiązuje (śmiech). Oczywiście, że uwielbiamy imprezować ale raczej po koncertach i mając na uwadze zawsze dzień następnego występu staramy się nie przeginać. Choć za kadencji Popcorna i poprzedniego składu bywało czasem ostro (śmiech). Dostaniecie niebawem film "Gomor Backstage Report", gdzie będziecie mogli poznać trochę smak naszego rock'n'rollowego życia i specyficzny "gomorowy" humor. Nie jesteśmy grzecznymi chłopcami i nie jesteśmy jeszcze aż takimi "dziadkami", by odpuszczać imprezy - lubimy sobie poswawolić i pochędożyć! (śmiech)

I to wszystko co przygotowaliśmy.Dziękujemy za niesamowicie wyczerpujące odpowiedzi i poświęcony czas. No i tradycyjnie słówko na koniec dla czytelników Metalside! Cześć!

Szanowni czytelnicy MetalSide, zapraszamy Was na nasze koncerty! Gdziekolwiek i kiedykolwiek będziecie w pobliżu - wpadajcie! Gramy zawsze dla Was i chętnie skopiemy Wam dupy naszą muzą. Myślę że dzięki tej rozmowie poznaliście bliżej nasz band ale prawdziwa luta jest dopiero na naszych koncertach. Rock On!!! Lemmy Forever!!! Pozdrawiamy Compass & Gomor!




Autor: Tomasz Michalski

Data dodania: 05.04.2019 r.



© https://www.METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!