"Welcome To Hell" jest pierwszą płytą brytyjskiej legendy - grupy Venom. Kapela już na samym początku wykreowała swój własny, niepowtarzalny styl. Charakterystyczna "brudna" gitara Mantasa, "Buldozzer Bass" oraz teksty opiewające rogatego stały się znakami rozpoznawczymi Anglików. Wielu widzi w tym albumie początek thrashu. Sam nie wiem, co o tym sadzić. Faktem jest, że wiele bardzo znanych kapel, zarówno thrashowych, jak i blackowych wzorowało się na tej muzyce.
Należy wspomnieć o kłopotach przy wydaniu tego krążka. Czas przeznaczony na nagrywanie płyty był bardzo krótki. Początkowo miało to być demo. Dopiero w studiu zdecydowano się nagrać pełny album. Venom spotykały różne problemy, także przy graniu koncertów, które były przerywane przez policję czy straż pożarną (ze względu na ogromną ilość dymu na koncertach). Sama płyta wzbudziła olbrzymią sensację. Była jak na owe czasy niewiarygodnie ciężka. Venom bardzo szybko zaczął zyskiwać sobie wiernych fanów, nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale i na całym świecie. Krążek spotkał się z falą oburzenia ze strony krytyków, obrońców moralności, świętoszków i rodziców bojących się o swoje pociechy. Przyczyną tego była oczywiście cała oprawa: teksty oraz okładka przedstawiająca Baphometa. Płyta była trudno dostępną, gdyż żaden sklep nie chciał wystawić jej na półki.
Album jest naprawdę przedni. Nie ma tu słabych numerów. Idealnym "wstępniakiem" jest bardzo szybki "Sons Of Satan". Znakomity jest także utwór tytułowy. Należy zwrócić tu uwagę na charakterystyczny "galopujący riff", a także wokal Cronosa (szczególnie w refrenie). Kawałek posiada naprawdę świetny, mroczny klimat. Mi najbardziej podoba się "Witching Hour" ze znakomitym intrem i solówką Mantasa. Jeśli chodzi o teksty, to są wbrew pozorom bardzo zróżnicowane. Opowiadają o ciemnych stronach życia: począwszy od okultyzmu ("Witching Hour"), przez narkomanię ("Angel Dust"), żądze seksualne ("Red Light Fever"), obłudę ("Poison"), a skończywszy na maniakalnych mordercach ("Schizo"). Z kolei inspiracją "In League With Satan" była książka "Egzorcysta" Williama Petera Blatty'ego. Wstęp do utworu jest mówiony od tyłu, tak właśnie mówił demon Pazuzu, który opętał małą Lindę.
Płyta dostaje klasykę, bo inna ocena nie wchodzi po prostu w rachubę. Jeśli ktoś nie słyszał jeszcze tego albumu (nie wiem czy są tacy), to radzę nadrobić zaległości. Polecam wszystkim miłośnikom dobrej muzy.
Venom / [ 01.08.2006 ]
|